Jurata w czerwcu to był kompletny spontan. Nie ukrywam, że nie pałałam zachwytem nad tym pomysłem. Dopiero co wróciliśmy z dłuższego wyjazdu i nie w głowie mi była kolejna podróż….no dobra oczywiście, że podróż może i tak ale do Juraty? W czerwcu?
Szybki telefon do naszej ukochanej Villa Camp i okazało się, że jest pokój dla nas na 3 noce. Co było robić – los zdecydował, los i Piotrek, który Juratę kocha chyba bardziej niż własną matkę 😉
Pewnie ciekawi jesteście czy Jurata w czerwcu ma sens, czy jechanie na Hel przed sezonem ma jakieś plus i czy nie mam już dość tej Juraty 😉 No więc po kolei:
Jurata w czerwcu jest idealna! Według mieszkańców, którzy spędzają w Juracie większość roku, czerwiec to najlepszy miesiąc na wizytę. Dni są bardzo długie, pada najmniej (nam nie padało ani razu), w tym roku pogoda była zjawiskowa ale podobno rokrocznie w czerwcu jest pięknie. Turystów jest jak na lekarstwo w samej Juracie, nieco więcej weekendowo w Helu i Jastarni ale to i tak nic w porównaniu z sezonem.
Co nas zaskoczyło?
Czystość Bałtyku!
Do Juraty jeździmy od kilku lat regularnie, bywamy też w innych miastach i mniejszych miejscowościach na wybrzeżu jak chociażby >>>TUTAJ<<< i rzadko zdarza nam się zamoczyć choćby stopę w wodzie. Oczywiście wina leży po stronie temperatur ale i jakiejś takiej mętności wody. Ten zapach, kolor, pływające śmieci nie zachęcają. Pierwszy raz od lat widziałam tak czystą wodę w Bałtyku. Może to za sprawą lodowatości wody, która w pierwszym dniu naszej wizyty miała niecałe 12 stopni ale ławice ryb i idealna przejrzystość wody przez cały pobyt pokazuje, że Bałtyk potrafi być czysty!
Otwarte czy zamknięte?
Niestety jeżdżenie nad morze przed sezonem ma jeden, zasadniczy minus – wiele miejsc jest zamkniętych. Park linowy, jedyna piekarnia w okolicy, warzywniak czy lodziarnie zaczynają sezon po 15 czerwca. Myślę, że przyjazd w drugiej połowie czerwca byłby strzałem w 10tkę. Na szczęście większość naszych ulubionych restauracji: ŁÓŻKO, REBOK czy ŚLEDŹ i PASTA działają bez problemu i jest w nich pełno turystów. Więcej o moich wrażeniach z tych miejsc znajdziecie TUTAJ
Na szczęście w czerwcu jest mnóstwo fanów sportów wodnych nad Zalewem – sklepy dla surferów z mini placem zabaw są otwarte zarówno w Jastarni jak i w Juracie 🙂
Jastarnia, Jurata i Hel – zwiedzanie w czerwcu
Oprócz zamkniętego parku linowego (nad czym ubolewała moja córka przez cały pobyt) większość atrakcji działała. W Helu bez problemu można było skorzystać z wesołego miasteczka – przerażał nas trochę jego stan ale dzieci szalały na karuzelach i przeżyły więc ostatecznie się nie czepiam. Kierowcy meleksów dowożących na plaże Helu też pracują w pocie czoła. Fokarium jest oczywiście czynne, a kolejka przed nim jak w sezonie. Z Juraty do Helu znów wybraliśmy się pociągiem i nadal polecam tą opcję – jest szybka, niedroga i eliminuje konieczność płacenia za drogie parkingi w mieście.
W każdym z miast spokojnie zjemy lunch, obiad i kolację, chociaż Jurata w tym względzie jest w czerwcu jeszcze mocno w tyle za popularniejszymi sąsiadami.
A co do plaży to nie wiem czy trzeba wiele pisać. Plaża w Juracie to miejsce, które nawet w sezonie wydaje mi się tak malownicze, zachwycające, spokojne i wręcz rajskie, że w czerwcu moje odczucia były jeszcze spotęgowane. Znów muszę przyznać, że polskie plaże są wyjątkowe. Mają to coś, ten niepowtarzalny urok i chociaż wcale nie chciałam jechać to wróciłam wypoczęta i szczęśliwa.
Jurata w czerwcu? Tak!
W przyszłym roku na pewno to powtórzymy.