Listopad to miesiąc trudny do przetrwania dla pracujących rodziców kochających podróże. Zbyt blisko minionych wakacji żeby lecieć na dłużej, zbyt blisko świąt żeby spiąć budżet prezentowy z drogim wyjazdem, a szaruga zniechęca do weekendowego odpoczywania w okolicy, bo wszędzie zimno. Z pomocą przychodzi jednodniówka – krótki wypad na kilka godzin. No ale od razu pojawia się pytanie czy jednodniówka to dobry pomysł, czy warto i czy w listopadzie no ma sens? Czy jednodniówka w Bergen, w listopadzie to czyste wariactwo? Odpowiedzi szukajcie w tekście.
Jednodniówka w Bergen – jak się za to wziąć
Jeśli są wśród was fani północy to wiecie z czym wiążę się wyjazd w te rejony. Częste deszcze, przewlekła, 365 dniowa jesień, wysokie ceny na miejscu, no ogólne nic ciekawego. Coś nas jednak tam ciągnie 🙂 Mnie na przykład do Norwegii przyciąga niezaprzeczalny urok skandynawskiej zabudowy i jej kolory, możliwość obcowania z naturą i co najważniejsze: góry. Najlepszą reprezentacją powyższych zalet jest Bergen. Małe, kolorowe miasto, świetnie skomunikowane z lotniskiem, które dzięki idealnym godzinom lotów możemy obejrzeć w jeden dzień bez konieczności zanocowania. Jednodniówka w Bergen jest możliwa w każdym miesiącu. Wizzair, z którym się wybraliśmy lata do Bergen poza sezonem 2 x w tygodniu: w poniedziałki i piątki.
Ceny są bardzo różne. Rezerwując z wyprzedzeniem możemy polecieć za niecałe 100 złotych z Warszawskiego Okęcia w dwie strony.
Jednodniówka w Bergen – koszty
Główny powód mojej miłości do jednodniówek jest prozaiczny: brak konieczności rezerwowania noclegu. Nie zawsze problemem jest wysoka cena, czasami po prostu nie mamy z kim zostawić na noc dzieci. Bergen z racji położenia w jednym z najdroższych, europejskich miast zniechęca do noclegu. Wprawdzie na airbnb można wyszukać niedrogie mieszkanie ale świadomość kupowania tam jedzenia jest druzgocąca dla portfela. A jednodniówka? czy jest droga?
- za bilet w dwie strony zapłaciliśmy 168 złotych od osoby (mieliśmy wybrany konkretny termin ale cena mogłaby być sporo niższa)
- dojazd z lotniska kosztuje 156 koron od osoby w dwie strony (68 złotych)
- spore hot-dogi w lokalnej budce to koszt 65 koron (ok. 28 złotych), a przepyszne kanapki na targu rybnym FISKETORGET kosztują 70 koron jeśli bierzemy je na wynos, 85 jeśli jemy w środku (odpowiednio 30 i 37 złotych). Dla fanów fast foodów jest i Mc Donalds, w którym zestaw kosztuje 100 koron (około 43 złote)
- świetna czekolada, którą możecie przywieźć w ramach pamiątki to koszt około 20 złotych za dużą tabliczkę
- butelka wody: 1,5 litra około 8 złotych – to był szok 😉
Czy te koszty są wysokie? Na pewno ale biorąc pod uwagę, że nie płacimy za nocleg to wcale nie jest aż tak drogo. Nas z pamiątkową czekoladą wyjazd kosztował plus minut 260 złotych od osoby.
Atrakcje w Bergen
Większość najpiękniejszych zabytków w Bergen skupia się wokół dwóch półwyspów. Wspaniała drewniana zabudowa BRYGGEN, piękne kościoły, wąskie uliczki i osławiony FISKETORGET oraz kolejka na górę FLOYEN
są osiągalne w ramach krótkiego spaceru. My przeszliśmy miasto w szerz i wzdłuż, w niektóre miejsca dotarliśmy kilkakrotnie, odwiedziliśmy centrum handlowe i spędziliśmy trochę czasu na rybnym targu.
Podsumowanie: jednodniówka w Bergen – czy warto?
Według mnie TAK!!!
To był jeden z najbardziej udanych wyjazdów na krótko w mojej dotychczasowej, podróżniczej karierze. Miasto idealne na jeden dzień. Oczywiście, możnaby spędzić tu kilka dni, popłynąć na wycieczkę promem, wybrać na się przedmieścia, pojechać w głąb lądu i pospacerować po turystycznych szlakach. Jeśli jednak nie mamy dużo czasu, a kusi nas, że gdzieś wyskoczyć to nie wahajcie się! Ja jestem Bergen zauroczona i kolejny raz przekonałam się, że Norwegia ma to coś, czego zazdroszczę jej mieszkańcom. Bergen to jak dotychczas moja najlepsza inwestycja w jednodniówkę.
Porady praktyczne:
- W Bergen w listopadzie pogoda jest zmienna. Przeżyliśmy 4 pory roku w ciągu 4 godzin. Najpierw lało, potem zaczął padać drobny grad, następnie zrobiło się po prostu pochmurno i bardzo wietrznie. Gdy byliśmy przekonani, że tak już zostanie nagle wyszło słońce i niebo zrobiło się błękitne, a chwilę później zaczął padać grad w wersji maxi 😉 Padał też śnieg i przestało wiać, zrobiło się ciepło i na koniec żegnał nas piękny zachód słońca. Pogoda niesamowita.
- Jeśli zależy nam na oszczędzaniu warto zabrać swój prowiant. W sklepach jest drogo i chociaż wiem, że to trochę trąci myszką to uważam, że śniadanie warto zjeść w samolocie we własnym zakresie i zainwestować we wspaniałą kanapkę z krewetkami w pięknym Fisketorget z widokiem na zabytkowe Bryggen.
- Punktualność w Bergen jest do pozazdroszczenia. Nie mieliśmy opóźnień, tramwaj jechał szybko, kontrola minęła niepostrzeżenie. Nie musimy się martwić, że coś pójdzie nie tak.
- Kiedy jechać? Według mnie każdy moment jest dobry. Warto jednak pamiętać, że Bergen to już północ i dzień jesienią i zimą jest tam bardzo krótki.
- W mieście jest bardzo dużo stref darmowego wi-fi więc nie ma problemu z zalogowaniem do sieci.
- Pomimo najszczerszych chęci nie potrzebowaliśmy nigdzie gotówki. W każdym miejscu wystarczyła dowolna, debetowa karta.
Jeśli chcielibyście skoczyć na jednodniówkę do Bergen to zapraszam do drugiego wpisu, w którym wybrałam kilka wygodnych dat >>>TUTAJ<<<
Jedna myśl na temat “Jednodniówka w Bergen – czy warto? Relacja”