Moja Islandia. Mała, zagubiona na wzburzonych wodach Atlantyku wysepka o rubasznym, rybim kształcie. Jedna z tysięcy innych wysp, a wzbudzająca olbrzymie zainteresowanie i rozbudzająca wyobraźnię. Islandia przyciąga i kusi ale co jest w niej takiego, że na wspomnienie o niej większość jednogłośnie potakuje, że chcą się kiedyś tam wybrać? I co jest w niej takiego, że pomimo względnie niedrogich biletów lotniczych i bliskiego położenia nadal niewielu decyduje się spędzić tam swój wolny czas? Zastanówmy się na spokojnie.
Moja Islandia ze snów
Moja Islandia z dziecięcych marzeń w zimowej odsłonie jest jak sen. Pamiętacie te realistyczne sny w których wszystko jest jakby wyraźniejsze, głośniejsze, większe, potężniejsze i bardziej dojmujące? Taka właśnie ona jest. Każdy krajobraz chciałoby się uwiecznić, a z drugiej strony tak szkoda jest oglądać ją przez obiektyw i chciałoby się po prostu stać i patrzeć, chłonąc doświadczać. Islandia, którą zobaczyłam zimą jest cicha, monochromatyczna, obezwładniająco piękna. Jednocześnie otulająca i nieprzyjazna, potężna i przytulna. Ta mała wysepka daleko na północy stała się przez lata domem dla ponad 19 tysięcy Polaków, co stanowi prawie połowę wszystkich cudzoziemców zamieszkujących tą niedużą wyspę. Ja też wiele lat temu snułam plany o tym, jak się tam osiedlam. Widziałam siebie na tarasie małego, położonego z dala od dróg domku z kawą w ręku, w owczym swetrze i dobrych, górskich butach i w każdej chwili gotową na długi spacer. W moim marzeniu mieszkam na wschodzie wyspy, w pięknej maleńkiej wiosce Borgarfjordur Eystri.
Jaka jest Islandia zimą?
Pogoda na Islandii:
Islandczycy mają swoje ulubione powiedzenia dotyczące pogody na Islandii. 2 szczególnie pasują do tej wyspy: Jeśli nie podoba Ci się pogoda na Islandii to odczekaj 10 minut oraz to, że nie pogoda na Islandii jest zła tylko Twoje ubranie nieodpowiednie. Podczas mojego pobytu oba powiedzenia sprawdziły się co do literki. Każdy dzień przynosił odmienne warunki: raz szaleńczo sypał śnieg, kolejnym razem godzinami siąpił deszcz zmieniając się z lekkiego kapuśniaczku w potężną ulewę i w ramach dopełnienia obrazu nie brakowało też bezwietrznej ciszy, która po kilku godzinach zamieniała się w porywisty wicher ciskający człowiekiem na boki bez kontroli. To jedna z cech Islandii, która niezwykle mnie pociąga. Szaleństwo w najpiękniejszej postaci. Najważniejsze to ciepło się ubrać. Nie chodzi tu koniecznie o puchowy kombinezon, bo na Islandii temperatury są raczej umiarkowane, bez przesadnie ujemnych ale o wygodne i wiatroodporne ubranie, które szybko schnie i nie krępuje ruchów. Ja codziennie miałam na sobie wygodne spodnie podbite polarem, dobre skarpety narciarskie z merynosa idealne gdy przemiękały buty, narciarską kurtkę i jak przystało na zimowe warunki: czapkę, szalik i rękawiczki. Nic wyszukanego.
Ludzie na Islandii:
Gdziekolwiek jadę zawsze jestem ciekawa ludzi. Podróżuję też po to, żeby ich poznać, zobaczyć jak żyją, a gdy w grę wchodzi tak odległe i odizolowane miejsce moje wścibstwo niezdrowo rośnie. Na Islandii miałam okazję poznać fascynujących Islandczyków: dumnych ze swoim korzeni, otwartych i twardych ale okazało się, że najlepsze wspomnienia z Islandii będę wiązać z Polakami. Kto mógł zgadnąć, że za sprawą złośliwego losu będę miała okazję przekonać się co oznacza polska gościnność i bezinteresowność na Islandii?
Historia z happy endem
Jako zapalony pieszy od zawsze mam w domu trekkingowe buty. Na zimę wysokie za kostkę, a na polską wiosnę krótkie i nieco lżejsze. Islandia zimowa wydawała się idealną okazją do założenia butów za kostkę, które chociaż już swoje przeszły to były dotychczas niezawodne. Okazało się, niestety dopiero po odprawie na lotnisku, że ich niezawodność skończyła się właśnie tu i teraz. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki…..odpadły mi obie podeszwy, potem zaczęło stopniowo wykruszać się wypełnienie, żeby na koniec odpadła ostatnia izolująca stopę od podłoża rzecz i została tylko szyta górna, skórzana część buta. To był ten moment, w którym powinnam była wrócić do domu. Moja wymarzona Islandia zimą stawała się coraz mniej realna.
Otrzeźwienie:
W perspektywie miałam spacer po płycie mokrego lotniska, a potem około 1,5 km na piechotę w zaśnieżonym Reykjaviku, w nocy, sama. Po chwilowym szoku zaczęłam działać. Napisałam w niezwykłe aktywnej grupie zrzeszającej miłośników Islandii na facebooku zapytanie gdzie można kupić w Reykjaviku jakieś niedrogie buty – w końcu w domu czekały kolejne, prawie nowe i…świat stanął na głowie. Odpowiedzi napływały lawinowo. Otrzymałam wiele naprawdę cennych rad i podpowiedzi, kilka osób zaoferowało mi swoje własne buty. Co więcej jedna z dziewczyn zaoferowała mi przywiezienie ich i dodatkowo kilka swetrów w razie gdybym nie miała swoich wystarczająco ciepłych. Nie mogłam w to uwierzyć. Ta historia pokazała mi jak wiele zależy od ludzi, ich podejścia ale i od miejsca w którym żyją. Ich spontaniczna chęć dzielenia się mnie oszołomiła i wzruszyła. Co z tego, że po 1,5 kilometra nocnego marszu praktycznie bez butów moje nogi były przemarznięte i przemoczone. Wiedziałam już, że następnego dnia będę miała okazję nie pierwszy raz zresztą przekonać się o polskiej życzliwości ale nie mogłam wiedzieć, że przy okazji dostałam niepowtarzalną szansę wysłuchania ciekawej historii jednej z Polek mieszkających od 10 lat w tym niezbyt gościnnym klimacie. Ta cudowna dziewczyna bez mrugnięciam okiem oddała mi swoje praktycznie nowe buty nie chcąc nic w zamian, zaprosiła mnie do swojego domu i chętnie opowiadała mi o swojej Islandii.
Kogo stać na Islandię?
Zimowa Islandia, którą miałam okazję odwiedzić i do której już dzisiaj bym wróciła wzięła całkiem sporo w zamian. Wyjazd na Islandię wiąże się ze sporymi kosztami. Nikt nie planuje mówić, że Islandia to kraj tani. Czy jednak jest aż tak drogo? Przy odrobinie determinacji i rezygnacji z przesadnych wygód da się przeżyć. Z dzisiejszej perspektywy wiem, że znacznie taniej jest wybrać się na Islandię w grupie…optymalnie w grupie 4 osób, z których każda zapłaci za siebie 😉 jest to opcja raczej trudna do spełnienia więc napiszę na swoim przykładzie – osoby odwiedzającej Islandię solo gdzie szukać oszczędności. Jednym z głównych kosztów oprócz biletów lotniczych był dojazd z lotniska. Przejazd w jedną stronę ze względu na pory i dni przejazdów kosztował prawie tyle co wypożyczenie auta na cały dzień. Przy dwóch dorosłych osobach wynajęcie samochodu opłaca się znacznie bardziej niż korzystanie z flyubusa czy nawet komunikacji publicznej, która również dowozi na lotnisko. Ja mieszkałam w hostelu więc koszt noclegu nie był wysoki ale przy 2 osobach pełnopłatnych niewiele trzeba dopłacić żeby wynająć pokój. Najwięcej zapłaciłam za wycieczki. Chciałam zobaczyć jak najwięcej więc samodzielne zwiedzanie wyspy bez samochodu, w tak krótkim czasie, w zimie, bez znajomości dróg nie wchodziło w grę. No i na koniec wisienka na torcie: jedzenie. Wszędzie – zarówno w hostelu jak i w wynajętym pokoju/mieszkaniu miałam dostęp do w pełni wyposażonej kuchni. Znacznie taniej i rozsądniej będzie samodzielnie gotować niż stołować się na mieście. To nie tak, że na Islandii ceny zwalają z nóg ale tanio nie jest.
Podsumowanie
Mój dzisiejszy wpis to nic innego jak pean, oda do Islandii. Czy jestem bezkrytyczna? Na pewno. Czy obiektywna? Zapewne nie. No ale o to chodzi w podróżowaniu. Każdy wybiera swoje magiczne miejsce i czas w którym je odwiedza. Moja Islandia będzie moja zawsze – ja już to wiem i była warta każdej złotówki, którą na niej zostawiłam. Czy wam się spodoba? Tego nie wiem ale mam nadzieję, że tak!
Do zobaczenia na Islandii – już myślę co zrobić żeby tam wrócić.
Kompendium wiedzy praktycznej już niebawem. Znajdziecie w nim hostele w których mieszkałam, miejsca które odwiedziłam, firmy z których usług korzystałam, ceny które zwaliły mnie z nóg i te które były zupełnie znośne – wszystko co musicie wiedzieć, żeby się przygotować do takiego wyjazdu. Zanim jednak wybierzecie się na Islandię spójrzcie w zupełnie innym kierunku TUTAJ
2 myśli na temat “Moja Islandia – zimowa opowieść”