Wspomnienia z Indonezji tytułowe rejs

Wspomnienia z Indonezji – małpy, manty i my

Znów nadchodzą moje urodziny. Nie jakieś tam 18 czy 28 ale konkretne, nawet bardzo konkretne. Duchem czasem jestem 5 latką ekscytującą się na widok połyskującego paprocha, emocjonalnie permanentnie rozchwianą 15tką ale życiowo zawsze byłam staruszką. Jestem z totalnie innej bajki, odklejona od tego dziwnego, nieprzyjaznego świata. Żyję w swoim wyidealizowanym, pełnym wiary w ludzi i w miejsca świecie i dobrze mi z tym. Taka byłam kiedyś i pewnie taka naiwna i idealistyczna zostanę również po 40tce 😉 I dzisiaj opowiem wam o mojej najpiękniejszej podróży, która miała miejsce już dawno temu ale do dziś mam wrażenie, że była tylko wymarzonym snem. To byłam podróż do miejsca skrojonego ma moją miarę. Do kraju w którym można docenić jak wiele mamy i jak łatwo nam się żyje, do miejsc dzikich i wtedy nie odwiedzanych, na wyspy bezludne i w miejsca naturalnie piękne.  Moje wspomnienia z Indonezji czas przelać na papier. Zainteresowani?

Wspomnienia z Indonezji żyją we mnie do dziś

Indonezja była moim marzeniem. Chciałam zobaczyć Bali ale bardziej kusiła mnie Sumatra i jej odległe, zachodnie krańce. Jako niedoświadczeni turyści nie mieliśmy odwagi wybrać się tam w swoją pierwszą, indonezyjską podróż więc zdecydowaliśmy się penetrować wschód. A jak wschód to wyspy. A jak wyspy to łódź. I tak się zaczęła nasza niesamowita przygoda.

Bali – wymarzona wyspa dla fanów Instagram’a

W 2009 roku, kiedy to dotarliśmy na Bali nie miałam nawet sensownego telefonu, który robi zdjęcia, nie mówiąc już o dostępie do internetu. Nie woziliśmy ze sobą komputerów ale za to jeździł z nami statyw i 3 obiektywy. Nie mieliśmy pojęcia o Instagramie ale byliśmy wolni od przymusu robienia zdjęć. Wpłynęło to na ilość zdjęć jaką przywiozłam ale i na ich jakość. Zdjęć z Indonezji mam w sumie chyba 300 ale prawie 1/3 nadaje się do pokazania. Dzisiaj, gdy robię ich dużo więcej, często mam problem z wyborem i wiele zdjęć pstrykam w amoku. Tęsknię za tymi czasami spokojnego i wyważonego podróżowania bardzo.

Bali to wyspa niesamowita i koszmarna jednocześnie. Trudno uwierzyć w to jak niesamowicie zlokalizowane są zabytki, w jak zjawiskowych miejscach są niby przypadkiem porzucone posągi bóstw, kolorowe girlandy, jak kolory pasują do otoczenia i jak zieleń, której na Bali nie brakuje genialnie dopełnia krajobraz. Przez 10 dni pobytu na Bali zjechaliśmy wyspę wzdłuż i wszerz. Miejscem, które uruchamia wyobraźnię jest oczywiście Ubud. To miasteczko utkane z małych, powtykanych w skarpy domków, wdzierającą się w każdy kąt tropikalną roślinność, malownicze pola ryżowe i te małpy. Wszędzie ich pełno. Biegają gangami i szukając jedzenia zaczepiają nieświadomych turystów. Tam po prostu trzeba pojechać.

Naszym miejscem nr 2 na Bali było, jest i będzie Uluwatu. Widoki, przestrzeń i wtedy jeszcze brak turystów pozwoliła nam nacieszyć oko krajobrazem, nasycić się tropikalnymi zapachami i dźwiękami, poczuć nieujarzmiony wiatr we włosach. To był nasz pierwszy kontakt ze złodziejskimi małpami – uważajcie, kradną z wyczuciem konesera 😉

Wspomnienia z Indonezji wschodniej

Pomysł żeby wybrać się na Komodo kwitł w mojej głowie od dziecięcych lat. Wyspy waranów wydawały mi się tak odległe i niedostępne, że przez myśl mi nie przeszło, że kiedyś będę mogła tam pojechać. Początkowo planowała jedynie wycieczkę na Komodo. Oferta była jednak znacznie ciekawsza. Przez kilka dni pływaliśmy z wyspy na wyspę nurkując, przemierzając kilometry w poszukiwaniu waranów i obserwując majestatyczne manty i delfiny. Malutkie wioseczki z domami na wodzie, dłubanki rybaków mijające nas co kilka godzin i tysiące nietoperzy co wieczór wyruszające na żer. Nocowanie na łodzi pełnej robactwa też jest wspomnieniem niezapomnianym. To jak ciemno, jak cicho i jak pięknie jest w tym rejonie nawet mi dzisiaj wydaje się nieprawdopodobne.

Flores na deser

Wyspa – punkt wypadowy na Komodo i wyspę Rinca jest niesamowita. Mieliśmy okazję wybrać się do dżungli, kąpać pod orzeźwiającym wodospadem, zobaczyć jak żyją mieszkańcy i zapamiętać na zawsze gęstą woń wanilii, która suszy się w słońcu przed domami. Prości i uśmiechnięci ludzie, dzika roślinność, dźwięki dżungli – czy to był tylko sen? A jeśli sen to czy jeszcze kiedyś przyśni mi się znowu?

Przewodników po Indonezji w internecie jest mnóstwo. Dlatego u mnie będzie po prostu galeria z moimi wspomnieniami z tych fantastycznych wakacji. W dzisiejszym świecie to oczywiste, że oznaczamy się w pięknych miejscach ułatwiając ich identyfikację, wrzucamy zdjęcia z restauracji, punktów widokowych i tras wycieczek. Nie ma w tym nic złego. Dla mnie jednak moja Indonezja była analogowa. Myślę, że dziś widziałabym ją zupełnie inaczej, mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś o tym przekonam.

Jeśli chcecie poczytać o moich wspomnieniach z Mauritius’a zapraszam TUTAJ a jeśli bardziej kręci was najbliższa okolica to zapraszam do wpisu o wakacjach w Danii 

Bali

Archipelag Małych Wysp Sundajskich

Dodaj komentarz